środa, 14 maja 2014

Przymusowy wypoczynek.

 
 Tak to można w sumie nazwać - urlopuję się w tym tygodniu, choć niestety, nie do końca z własnej woli i wyboru. Przez złośliwość losu i przypadki, które lubią chodzić po ludziach, z dnia na dzień zostaliśmy bez opieki nad naszą córeczką - moja "opiekunka", czyli ukochany dziadzia małej złamał nogę :(( W ten oto sposób, musieliśmy przeorganizować trochę nasze życie, pozmieniać plany i podzielić się opieką nad naszą córcią, a tym samym urlopami. No i tak trafił mi się nieplanowany tydzień wypoczynku.




Ale, nie ma tego złego...bo tak właściwie, to ja się cieszę, że w końcu mogę trochę zwolnić i pobyć więcej w domu, z rodzinką :-)) I tak naprawdę, chyba dopiero te parę dni wolnych uświadomiło mi, jak bardzo byłam ostatnio zagoniona i zmęczona. Dlatego wykorzystuję ten czas maksymalnie, rozkoszując się spacerami z moją maludą, podziwiając rozszalałą o tej porze roku przyrodę, delektując się w spokoju słońcem i smakiem południowej kawy oraz ciepłą jeszcze szarlotką.




Dziś ze spaceru przywiozłyśmy sobie taki oto bukiecik polnych kwiatów - już chyba zapomniałam, jak pięknie mogą wyglądać takie proste, zwyczajne rośliny.




Cieszy mnie, że mam w końcu całą dobę dla mojej córeczki, że możemy razem pozachwycać się życiem. Patrzę na jej radosną i dumną buzię, gdy niesie ze mną do domu te maki, gdy zagniatamy razem ciasto i nie mogę się nadziwić, jak intensywnie i niesamowicie rozwija się taki mały człowiek.

 I nawet te zdjęcia robiłyśmy dziś współnie - moja malutka cierpliwie czekała, jak mama pstrykała fotki, podglądała, jak wyszły a potem z wielkim apetytem zabrała się do konsumowania części ekspozycji ;-))




Przepis znajdziecie tu: Źródło  na jednym z moich ulubionych kulinarnych blogów - prosty, szybki i rewelacyjnie smaczny. Z moimi niewielkimi zmianami - z powodu braków pominęłam wiórki w kruszonce, a zamiast rabarbaru dałam rodzynki i gruszki - też wyszło super!




A po kawie, dalszy ciąg zabawy, czyli prace balkonowe i sadzenie moich wczorajszych zdobyczy - okazyjnie upolowałam dwa koszyczki bratków. Dla mojej malutkiej, sadzenie roślinek to mega frajda - mama nie tylko nie wyzywa, ale nawet pozwala pogrzebać sobie w ziemi i się pobrudzić ;-)) Wysiałam też pierwszy raz w życiu groszek pachnący i jestem bardzo ciekawa, czy się przyjmie i wzejdzie w ogóle.




Tak miej więcej mija nam teraz każdy dzień - przyjemnie i leniwie. I chociaż lubię swoją pracę, lubię być w ruchu, kiedy coś się wkoło mnie dzieje - tym bardziej doceniam te nieliczne momenty, kiedy można zwolnić i powiedzieć sobie: dzisiaj nic nie muszę! :))


Życzę Wam równie udanego tygodnia, co mój! :)))

 
 


2 komentarze:

  1. Take chwile też są potrzebne i można z nich czerpać radość, a nawet trzeba. Chwile z ukochanym dzieckiem i czas dla siebie owocuje w szczególności dobrym samopoczuciem. Ciasto wygląda pysznie ide popodglądać przepis :)))
    Miłego dnia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciasto polecam koniecznie, zniknęło w jedno popołudnie ;-)
      A to fakt, że taka chwila wytchnienia jest czasem potrzebna, a łatwo o tym zapomnieć żyjąc w ciągłym biegu.
      Pozdrawiam ciepło i dziękuję za odwiedziny :-)

      Usuń