środa, 29 stycznia 2014

Kuchenne migawki i nowe koszyczki

 
To miał być post o dekoracjach świątecznych. Z braku czasu, światła do zdjęć ( jak już wrócę do domu to panują egipskie ciemności ) zrobił się koniec stycznia i po dekoracjach świątecznych w moim domu nie zostało już ani śladu. To znaczy, została choinka której nie mam sumienia wyrzucić, czekająca na lepsze dni i swój kącik na balkonie.
 
Dlatego, zamiast odeszłych w niepamięć dekoracji świątecznych - dzisiaj skrawki mojego małego królestwa, czyli kuchni. Chyba od zawsze kuchnia jest  dla mnie sercem domu, miejscem w którym tętni życie rodzinne i towarzyskie, przesiąkniętym ciepłem i zapachami. Pamiętam z dzieciństwa jak całymi wieczorami przesiadywałam z mamą w kuchni, znosiłam tam lalki, siadałam w kącie i po kryjomu podjadałam różne frykasy wychodzące z pod mamy ręki. Pamiętam zapachy roznoszące się po całym domu i sąsiadki przesiadujące u nas na kawie.
 
Chciałabym, aby moja córeczka również wyniosła podobne wspomnienia z naszego domu.
 
Od kiedy sama pokochałam pichcenie i eksperymentowanie ze smakami - a stało się to dość późno, jeszcze do niedawna nie cierpiałam gotować - kuchnia jest dla mnie także miejscem relaksu, odreagowywania stresów. Lubię otaczać się w niej ładnymi przedmiotami, lubię swoje deseczki, słoiczki, pojemniczki, nowy, w końcu w pełni sprawny piekarnik i wymarzone cegiełki na ścianie.
 
 
 
 
 
 
To mój ostatni nowy nabytek - białe koszyczki, użyte może nie do końca ze swoim pierwotnym przeznaczeniem, jednak w jakże funkcjonalny dla mnie sposób. Jak do tej pory wszystkie łopatki i łyżki "latały" sobie swobodnie po szufladach, doprowadzając mnie do szału, dlatego cieszę się, że w końcu znalazły swoje miejsce.
 
 
 
 
 
 
Ponieważ moja malutka córeczka konsekwentnie odmawia jedzenia większości warzyw, za to uwielbia wszelakie owoce - potrzebowałam również czegoś do trzymania ich w zasięgu ręki. Wiklinowy kosz, który używałam do tej pory w tym celu, nie był specjalnie reprezentatywny - wydaje mi się, że ten druciany wygląda to o wiele lepiej.
 
 
 
 
 
 
W tle ciekawie wykonany kalendarz, który mój mąż wylosował w loterii pracowniczej ;-) Nie spotkałam się wcześniej z taką formą, a wykonany jest z materiałów z odzysku - resztek deseczek, słomek i makulatury.  
 
 
 
 
 
 
Na dzisiaj to tyle. Czas wrócić do pracy.
Miłego popołudnia dnia życzę! :)



poniedziałek, 20 stycznia 2014

Start!



Nie robię postanowień noworocznych. Nigdy.
Jednak wraz z początkiem tego roku, postanowiłam zrobić jeden wyjątek - i zrealizować swoje marzenie. Miniony rok był obfity w zmiany w moim życiu, w tym tą najważniejszą - zmianę miejsca zamieszkania, na to wymarzone, wyczekane, własne.
Dlatego w końcu się odważyłam. Zakładam bloga!
Chcę w nim umieścić skrawki naszego ukochanego domu, trochę nas, trochę naszego życia. Jeszcze kilka lat temu, prowadziłam takie zapiski w formie papierowej, w pamiętnikach, kalendarzach. Postanowiłam, że tym razem przeniosę je w świat wirtualny.
Tak więc, zaczynam.

I życzę miłej lektury! :)