To miał być post o dekoracjach świątecznych. Z braku czasu, światła do zdjęć ( jak już wrócę do domu to panują egipskie ciemności ) zrobił się koniec stycznia i po dekoracjach świątecznych w moim domu nie zostało już ani śladu. To znaczy, została choinka której nie mam sumienia wyrzucić, czekająca na lepsze dni i swój kącik na balkonie.
Dlatego, zamiast odeszłych w niepamięć dekoracji świątecznych - dzisiaj skrawki mojego małego królestwa, czyli kuchni. Chyba od zawsze kuchnia jest dla mnie sercem domu, miejscem w którym tętni życie rodzinne i towarzyskie, przesiąkniętym ciepłem i zapachami. Pamiętam z dzieciństwa jak całymi wieczorami przesiadywałam z mamą w kuchni, znosiłam tam lalki, siadałam w kącie i po kryjomu podjadałam różne frykasy wychodzące z pod mamy ręki. Pamiętam zapachy roznoszące się po całym domu i sąsiadki przesiadujące u nas na kawie.
Chciałabym, aby moja córeczka również wyniosła podobne wspomnienia z naszego domu.
Od kiedy sama pokochałam pichcenie i eksperymentowanie ze smakami - a stało się to dość późno, jeszcze do niedawna nie cierpiałam gotować - kuchnia jest dla mnie także miejscem relaksu, odreagowywania stresów. Lubię otaczać się w niej ładnymi przedmiotami, lubię swoje deseczki, słoiczki, pojemniczki, nowy, w końcu w pełni sprawny piekarnik i wymarzone cegiełki na ścianie.
To mój ostatni nowy nabytek - białe koszyczki, użyte może nie do końca ze swoim pierwotnym przeznaczeniem, jednak w jakże funkcjonalny dla mnie sposób. Jak do tej pory wszystkie łopatki i łyżki "latały" sobie swobodnie po szufladach, doprowadzając mnie do szału, dlatego cieszę się, że w końcu znalazły swoje miejsce.
Ponieważ moja malutka córeczka konsekwentnie odmawia jedzenia większości warzyw, za to uwielbia wszelakie owoce - potrzebowałam również czegoś do trzymania ich w zasięgu ręki. Wiklinowy kosz, który używałam do tej pory w tym celu, nie był specjalnie reprezentatywny - wydaje mi się, że ten druciany wygląda to o wiele lepiej.
W tle ciekawie wykonany kalendarz, który mój mąż wylosował w loterii pracowniczej ;-) Nie spotkałam się wcześniej z taką formą, a wykonany jest z materiałów z odzysku - resztek deseczek, słomek i makulatury.
Na dzisiaj to tyle. Czas wrócić do pracy.
Miłego popołudnia dnia życzę! :)
ładnie u Ciebie:))) powodzenia w prowadzeniu bloga:) będę zaglądać! :D
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję Aniu :) ale u Ciebie jest zdecydowanie ładniej - salon to majstersztyk, zwłaszcza z nowymi zasłonkami, piękne są :))
Usuńmam nadzieję że mi coś z tego prowadzenia bloga wyjdzie - na razie wszystkiego, włącznie z robieniem zdjęć się uczę i jeszcze dłuuuga droga przede mną ;-)