poniedziałek, 24 lutego 2014

Czy można udomowić dąb?

 
 
Nie wiem, jak w innych częściach Polski, ale u nas weekend był przepiękny! Leniwy, słoneczny, z niedzielnym obiadem i kawą z ciachem u mamy- czegóż chcieć więcej od życia? :-)
 
Całe dwa dni wykorzystane na spacery z moją córeczką, dotleniliśmy się za wszystkie czasy. Ku jej uciesze w końcu place zabaw zapełniły się dziećmi, po zachodzie słońca trzeba było na siłę ją ciągnąć do domu ;-)
 
 
 
 
 
 
Po takim weekendzie żaden poniedziałek mi nie straszny :)
Widoki z okna w pracy coraz bardziej wiosenne, a na dodatek, po wejściu do kuchni trafiam na coś, co od razu cieszy moje oko. Na kuchennym parapecie, tuż przy ekspresie do kawy, w najzwyklejszej na świecie szklance - wyhodowany przez kolegów z pracy rośnie sobie mały dąb!
 


 
 
 
Szuka domu i aż żałuję, że nie mam ogrodu, w którym mogłabym go posadzić, bo chętnie bym go przygarnęła. Kusi mnie żeby zaaklimatyzować go na moim balkonie - ale boję się, co będzie jeżeli zdecyduje się przybrać swoje właściwe rozmiary ;-)
 Ciekawe, czy dałoby się sterować jego wzrostem na tyle, żeby móc hodować w warunkach domowych?  Czy ktoś już przeprowadzał takie eksperymenty?
Może wieczorem doszukam się jakiś bliższych informacji na ten temat, tymczasem jednak, pora wracać do pracy ;)
 
 
 
Miłego i słonecznego tygodnia wszystkim życzę!
 
 
 


sobota, 22 lutego 2014

Małe plany.


Mam nieodparte wrażenie, że tegoroczna zima wynagradza nam rok ubiegły i ciągnące się wtedy niemiłosiernie śniegi i mrozy. Zahartowałam się w zeszłym roku na zapas, brnąc przez zaspy śniegowe 2-3 razy dziennie na  spacerach z moją córeczką. Jak ja wtedy czekałam z wytęsknieniem na plusowe temperatury i ciepłe wiosenne promienie! Czekałam tak chyba aż do połowy kwietnia.

Pewnie dlatego w tym roku prawie od początku lutego mamy wiosnę ;-) Święcące od rana słoneczko towarzyszy mi podczas prawie dwu kilometrowego "spaceru" na autobus do pracy - ale maszeruję chętnie, podziwiając po drodze budzącą się do życia przyrodę. Rozpiera mnie energia, coraz częściej myślę, kiedy w reszcie wykończymy nasz balkonik i jak go zagospodarować. Pierwszy raz w życiu będę urządzać własny balkon i jestem tym bardzo podekscytowana! Marzy mi się siedzisko i kwietnik z palet - bardzo spodobał mi się pomysł wykorzystania palet jako mebli, dlatego chciałabym przemycić i u nas coś w tym stylu:




 albo siedzisko z oparciem:
  
 źródło: kocham-zakupy.pinger.pl  


i kwietnik 



 albo tak

 źródło: http://stylowi.pl


 Jeżeli mężuś skombinuje mi jakieś palety, to na pewno niedługo będziemy w tym temacie działać.
Do tego stado poduszek, jakiś pledzik i oczywiście, latarenki i masa świec.



 
 
Jednak, póki co muszę jeszcze powstrzymywać swój zapał i spożytkować wenę twórczą w inny sposób. Dlatego, postanowiłam zabrać się za coś szybszego i prostszego w realizacji, czyli za zmianę garderoby, własnej i córeczki - znudziły mi się już swetry, czernie, szarości, potrzebuję czegoś kolorowego, jasnego i świetlistego. Jak na razie, szperam w katalogach internetowych, gdyż czasu na obchód po sklepach brak. W ten sposób, przeglądając nowe kolekcje, zakochałam się w tej oto torebce:
 
 


Nie wiem dlaczego, ale jej kolorystyka skojarzyła mi się z Wielkanocą, a co za tym idzie, natchnęła na skompletowanie stroju na święta dla siebie i dla córci:
 
 


Mam tylko nadzieję, że pogoda w tym roku dopisze na święta i będziemy mogły się w taki lekki zestaw wystroić ;-) Wiem, wiem, jeszcze się luty nie skończył a ja już o Wielkanocy myślę.
Ale jak widzę po drodze do pracy rozwijające się na gałęziach bazie, to o czym innym myśleć? ;-)
Tymczasem jednak, wskakuję jeszcze w dżinsy i kozaki, okręcam się szalem i lecę na spacer z moją maludą, korzystać z każdego promyka słońca :)
Miłego i słonecznego weekendu wszystkim życzę! :-)


piątek, 14 lutego 2014

Can you feel the love tonight...



14 luty. Walentynki.
Jedni na ten dzień narzekają, inni planują każdy szczegół od tygodni. Święto zakochanych. Postrach singli. Zmora świeżo porzuconych.

 
 

A dla mnie? Cóż, przede wszystkim, dzień urodzin jednej z moich przyjaciółek - dzięki temu, nigdy o nich nie zapominam ;-) Aguś, jeżeli będziesz czytać ten wpis, ściskam Cię mocno także i tutaj :*

To także dobry powód, do wprowadzenie małych zmian w wystroju domu - a jeżeli jest okazja, to trzeba z niej skorzystać ;-) W tym roku aby stworzyć walentynkowy klimat wygrzebałam z czeluści szafki różne drobiazgi, które dostałam " od serca " od bliskich mi osób.





 


 Wszyscy narzekają na "nową modę", na komercję, na fakt, że z każdej strony zalewają nas walentynkowe promocje i kiczowate gifty. Jednak mimo wszystko, mnie podoba się sama idea tego święta. Wiem, wiem - miłość powinno się okazywać każdego dnia a nie tylko raz w roku. Tyle, że jeżeli mamy ku temu specjalną okazję, to właściwie, dlaczego by nie skorzystać?

 Nie ma nic przyjemniejszego niż zrobić prezent osobie, którą się kocha. I niekoniecznie musi to być prezent dla naszej drugiej połówki - przecież istnieją różne rodzaje i formy miłości. Może to być drobny gest dla mamy, przyjaciółki, dziecka. Bo w biegu i ferworze zajęć codziennych, nie zawsze pamiętamy o tych, których kochamy, a którzy czasem są daleko od nas i żyją w swoim zagonionym świecie.
Dlatego wysłałam już smsa przyjaciółce, mam uszykowany drobiazg dla mamy, a wieczorem, zapalimy z mężem nasze, nawet kiczowate czerwone serduszka, otworzymy butelkę wina i bez zbędnej pompy i szumu będziemy świętować kolejne Walentynki razem. A, co tam!

 



Jestem za każdym świętem, które wnosi w nasze życie życzliwość i pozytywną energię.
Dlatego

 Happy Valentine's Day!


wtorek, 11 lutego 2014

Design sklepowy


Przeglądając regionalne wiadomości, natknęłam się dzisiaj na te zdjęcia. Na terenie poznańskiego Starego Browaru został otwarty drugi w Polsce salon sprzedaży butów sportowych firmy Run Colors. Przyznam szczerze, nie znam tej marki ani asortymentu oferowanych przez nią produktów. Jednak design sklepu - jak dla mnie, bomba!






To przykład, że także przestrzeń handlowa może być zaaranżowana w ciekawy i oryginalny sposób. Autorem projektu jest Pracownia Architektoniczna mode:lina architekci. Jak czytamy na stronie pracowni: " do stworzenia projektu zainspirował ich charakterystyczny element logotypu - sznurowadło. Instalacja składa się z wielobarwnych linek przypominających sznurowadła, nawiązujących do szybkiego ruchu biegacza - linki przeskakują od jednej do drugiej ściany sklepu, zamieniając się w kolorowe pasy na podłodze. "






Tak bardzo mi się podobają te aranżacje, że nie mogłam się powstrzymać przed ich zaprezentowaniem. Zwłaszcza, że pracownia mieści się w moim rodzimym mieście. Chyba każde wnętrze, jakie znalazłam na stronie pracowni pobudza moją wyobraźnię - przepiękne apartamenty i ciekawe aranżacje przestrzeni handlowej. Oglądam i podziwiam. Piękne. :)
Wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony: http://modelina-architekci.com/pivotx/
OBIEKT: Run Colors
AUTORZY PROJEKTU: Pracownia Architektoniczna mode:lina architekci
ZDJĘCIA: Marcin Ratajczak




niedziela, 9 lutego 2014

Poweekendowo.

 
Ależ to był piękny weekend!
Słoneczny, ciepły, prawdziwie wiosenny.
Miałam czas dla córeczki, męża, na porządki i na długi spacer. Nawet na ciepłą kawę i buszowanie po internecie. A w dodatku dzisiaj mąż oszczędził mi pracy i czasu i zabrał nas do naszej ulubionej pizzerni na obiad. Chyba usłyszał, że dzisiaj był Międzynarodowy Dzień Pizzy, hihi ;-) Po takim weekendzie nawet poniedziałek mi nie straszny!
 
 
 
 
 
Taki apetyt narobiłam sobie na cięte kwiatki, przeglądając w sobotę przy kawie blogi, że sama popędziłam do kwiaciarni. Dzięki temu moje buteleczki zyskały nowe przybranie.
 
 
 
 
 
A żeby nowy tydzień pracujący nie był nam taki straszny, zrobiłam jeszcze zapasy smakołyków. Będą jak znalazł do jutrzejszej kawki w pracy.
 
 
 
 
 
 
Miłego tygodnia wszystkim życzę! :)
 
 

poniedziałek, 3 lutego 2014

W oczekiwaniu na wiosnę...

 
I stał się luty. I stała się...wiosna!? Oj tak, przez te skoki temperatury można się pomylić. Wraz z odejściem starego miesiąca stopniały śniegi, w końcu ukazały się chodniki a temperatura nagle skoczyła powyżej 5 stopni w plusie.
 
A ja - od razu czuję, że odżywam - znowu mam chęć, energię do działania, przestawiania, ozdabiania, gotowania. Urodziłam się w niewłaściwej strefie klimatycznej - zimno i brak słońca sprawiają, że najchętniej zagrzebałabym się na cały ten okres pod stertą pledów i poduch ;-) Co ciekawe - z wiekiem odczuwam coraz większy dyskomfort związany z brakiem światła i chłodem - kiedyś nie przeszkadzało mi to w ogóle, teraz, z roku na rok coraz trudniej jest mi przebrnąć przez zimę. Czy to normalne, czy tylko ja tak mam?
 
Jak tylko dzień zaczyna robić się dłuższy a słupek rtęci wędruje do góry, wracają mi siły witalne. Wraca ochota na zdrowe i kolorowe jedzenie, na spotkania z przyjaciółmi, na długie spacery. Mam chęć na staranny wybór garderoby dla siebie i córeczki  - niezdominowany potrzebą założenia najgrubszych rzeczy, które mamy w posiadaniu. W głowie mam plany na nowe roślinki, aranżacje, ciasta i ciasteczka, na szycie i dłubanie różnych różności. Chce mi się - ciepła, słońca, kolorów!


 
    źródło: weheartit
 
 
Wiem, wiem, zima nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa i może mnie bardzo niemile zaskoczyć. Tym bardziej staram się wprowadzać do domu coraz więcej koloru. Chyba dlatego nie mogłam się oprzeć tym ślicznym buteleczkom, jak tylko zobaczyłam je w sklepie, musiałam je mieć. Patrząc na nie od razu robi mi się jakoś weselej. Już nie mogę się doczekać, kiedy włożę do nich świeżo kwitnące gałązki.
 
 

 
 
Nawet wieczorem rozświetlają kolorem parapet okienny.
 
 
 
 
 
 
 
 
Z tych samych powodów nie mogłam się oprzeć zasłonce do pokoju naszej Nusi - jest tak radosna, wcale nie w jakieś misie czy laleczki, ale mimo to bardzo słodka i dziewczęca. Już od dłuższego czasu szukałam jakiegoś fajnego wzoru, aż tu dzisiaj trafiłam na nią przypadkiem podczas zakupów! Do tego po sprawdzeniu ceny zostałam wniebowzięta, bo z racji faktu, że to ostatnie sztuki towar został przeceniony o połowę. Grzechem byłoby nie kupić ;-) Będzie wnosić do pokoiku naszej maludy delikatność i wiosenny akcent.
 
 
 
 
 
Pozostaje tylko męczyć mojego połówka o przywieszenie karniszy - ale to już jest całkiem inny problem ;-)
 
 
 
 
 
Tak zaopatrzona, mogę jeszcze troszkę na tę wiosnę poczekać. A póki co, ratuję się jak mogę polepszaczami humoru - dobra kawka i małe co nieco, to jest zdecydowanie to co Tygryski lubią najbardziej :D



 
 
 
Zatem - byle do wiosny!