niedziela, 5 kwietnia 2015

Wielkanoc 2015 - Wesołych Świąt!

 
 
Jak zwykle, w biegu, jak zwykle na ostatnią chwilę, wpadam na momencik, żeby złożyć wszystkim życzenia spokojnych, rodzinnych Świąt Wielkanocnych, kilku chwil zadumy i refleksji, umiejętności cieszenia się drobiazgami i doceniania małych radości.
 
 
 



 
 
Życzę Wam odpoczynku, dużo słońca i wyczekanej wiosny :-))
 
 
 
Pisanki made by: moja córcia ;-)
 
 
Do zobaczenia po świętach!
 
 
 



niedziela, 1 lutego 2015

Hello February!

 
 
No i jest. Luty.
Miesiąc jeszcze zimowy, jeszcze mogący nam nieźle przymrozić nosy i posypać białym puchem, ale jednak, jak dla mnie- luty to już wyznacznik zbliżającej się wiosny.
 
 
 
 
Już nie tonę w egipskich ciemnościach, rano w drodze do pracy witają mnie bajkowo kolorowe wschody słońca, a latarnie zapalają się dopiero, jak wchodzę popołudniem do domu. Na nowo chce mi się żyć, działać, śmiać się i spotykać z ludźmi. W lutym coraz częściej wygrzebuję się spod ciepłego kocyka i mam ochotę w ogóle wychylić nos z domu. Wraca energia i radość życia.
 
 Tym bardziej cieszy, że styczeń w tym roku minął mi w tempie kosmicznym. Z naszego domu poznikały w końcu resztki świątecznych dekoracji, pomału przearanżowuję nasze cztery kąty i rozmyślam, co by tu dalej usprawnić ;-)
 
 
 
 
W planach mam ustawić w końcu w salonie jakiś regał/półki na książki ( biedne, od przeprowadzki leżą w kartonach ). Marzy mi się też nowy narożnik - wyrosłyśmy wreszcie z etapu brudzenia łapkami wszystkiego wkoło, także czas najwyższy podjąć ryzyko kupna jasno szarego lub kremowego mebelka ;-)
 
Chciałabym także dokończyć urządzanie pokoiku mojej córci - zawiesić jakieś półeczki, przeorganizować miejsce na zabawki, kupić kosze i koszyczki oraz może jakiś dywanik.
 
Tyle planów. Dziś czuję, że zapału i energii wystarczy mi na wszystko - jak to będzie z czasem i możliwościami, to już inna bajka...
 
Tymczasem zostawiam Was z przepisem na niezawodne i pyszne faworki ( oczywiście, mojej mamy ). A to dlatego, że początek lutego uświadomił mi o trwającym jeszcze karnawale, który miałam w tym roku wykorzystać, a w rzeczywistości o nim kompletnie zapomniałam ;-)))
 
 
 
 
Zamiast szaleństw na parkiecie, mieliśmy dziś szaleństwo konsumpcyjne - w końcu nie samą wodą i sałatą człowiek żyje ;-) Wam również polecam odrobinę tego szaleństwa i tym samym, udanego i smacznego tygodnia Wam życzę! :)))
 
 
Faworki ( chruściki ):
 
- 3 żółtka
- 3 czubate łyżki kwaśniej śmietany ( najlepiej 18% )
- 2 szklanki mąki
- olej roślinny do smażenia
- cukier puder do posypania
 
Z podanych składników szybko zagnieść elastyczne ciasto. Wałkować na cieniutkie placki, ostrym nożem wykrawać 5-6 centymetrowe, cienkie paski. Na środku każdego paska zrobić nacięcie i "przewinąć" przez nie jeden koniec, wywijając jak kokardkę.
W międzyczasie rozgrzać na patelni olej i smażyć w nim partiami, na rumiano chruściki - muszą być całe zanurzone w oleju. Aby nie wpijały tyle tłuszczu, do ciasta możemy dodać odrobinę czystej wódki/spirytusu.
Po wyjęciu przełożyć na ręcznik papierowy do odsączenia, wystudzone posypać obficie cukrem pudrem.
 
Smacznego!

 
 
 

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Leniwy poniedziałek i coś pysznego.


Witajcie!
Jak Wam minął weekend?
Mój był bardzo męczący i pracowity, kolejny w tym miesiącu, a to za sprawą niespodziewanego remontu którym uraczył nas ten Nowy Rok.
 
No cóż, tak to jest, jak się człowiek nie zna, nie buduje domu sam od podstaw i polega na innych. Niestety, nie zawsze dobrze się na tym wychodzi, stąd później różne przygody i perypetie, rwanie włosów z głowy, zacieki i dziury tu i ówdzie :(
 
Najważniejsze jednak, że najgorsze już za nami, nasze reklamacje uwzględnione, dziury załatane, zacieki przemalowane i znowu jest jak w domu :)))
 
Skutek tych wszystkich prac był jednak taki, że ponad dwa tygodnie i dwa weekendy mieliśmy wycięte z życiorysu, poruszając się po domu trzeba było lawirować między różnymi sprzętami, ustawionymi niekoniecznie na właściwych miejscach a w zębach zgrzytał nam wszechobecny kurz.
Spać kładłam się coś około 2 w nocy, kiedy już w końcu doprowadziłam dom do względnego porządku i pozbyłam się wszędobylskiego pyłu i kurzu, brr.
 
Za to dzisiaj, w końcu - pełen relaks w czystym i na nowo "moim" mieszkanku.
I w końcu czas na upichcenie czegoś pysznego, co wymaga trochę więcej czasu i zabawy, niż szybki obiad gotowany na co dzień. Dzisiaj był dzień rozpusty, a co tam, należało nam się w ramach odpoczynku po remoncie! ;)




Obiad mocno niedietetyczny, przeczący zasadą prawidłowego żywienia, ale w zamian, jakże pyszny, przynoszący smak dzieciństwa i wywołujący wspomnienia.
Pewnie każda z Was robi te placuszki po swojemu, ja kopiuję przepis mojej mamy - wychodzą zawsze pyszne i puszyste :)
 
 
 

 
 
Placuszki z jabłkami:
 
- 3 lub 4 średnie, twarde jabłka
- 1 jajko
- 1,5 szklanki mąki
- 1,5 szklanki mleka
- 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
- 3 łyżki cukru
- 3 łyżki roztopionego masła
- 1,5 łyżeczki cukru waniliowego
- 1,5 łyżeczki cynamonu
 
Mąkę przesiewamy z proszkiem do pieczenia, dodajemy cukier, cukier waniliowy i cynamon. W międzyczasie rozpuszczamy masło na patelni. Jajko roztrzepujemy z mlekiem, wlewamy do suchych składników, dodajemy przestudzone masło. Mieszamy aż masa będzie gładka, odstawiamy na chwilę, żeby trochę napęczniała. W tym czasie obieramy jabłka, kroimy ostrym nożem na plasterki, a środek( gniazdo nasienne ) wykrawamy małą foremką do ciasteczek, albo ostrym nożykiem.
W masie zanurzamy krążki jabłek, smażymy na rozgrzanej patelni na rumiano z obu stron. Jeszcze ciepłe posypujemy cukrem pudrem. Smacznego! :)))
 
 
 
 
Miłego tygodnia Wam życzę!
 
 
 





piątek, 2 stycznia 2015

Na ten Nowy Rok!


Kochani!
 
Chciałabym Wam z całego serca życzyć, by Nowy Rok przyniósł nowe wyzwania, nowe radości, nowe osiągnięcia i umiejętności. By zachował i pielęgnował, to co najcenniejsze, czyli zdrowie, przyjaźń i miłość.
 
Chciałabym życzyć Wam i sobie, by najgorszy dzień minionego roku, był tylko jednym z gorszych, jakie nam się przytrafią w tym nowym 2015.
 
 
 
 
 
 
A na co dzień, życzę Wam wszystkim takiego uśmiechu i zadowolenia z siebie, jakie ma na buzi ten nasz noworoczny bałwanek ;-)))
 
 
 


sobota, 27 grudnia 2014

Bezcenne chwile.

 
 
Minęły. Jak zwykle za krótko, jak zwykle za szybko. Tyle przygotowań, bieganiny, przypalonych pierniczków, rozsypanej mąki, pozbijanych bombek, prezentów kupowanych na ostatnią chwilę. I już, koniec, odeszły bezpowrotnie zapisując się na kartach naszych rodzinnych historii.
 
 
 
 
Jednak, jakkolwiek szybko by nie mijały, kocham Święta Bożego Narodzenia za te bezcenne chwile, które niosą, za biesiadowanie przy wspólnym stole, za to, że nikt nie wstydzi się, gdy fałszuje kolejną kolędę, za gwar radosnych rozmów, za magiczny blask lampek choinkowych.
 

 
 
Kocham ten czas przygotowań, wspólnego planowania, pichcenia, dekorowania. To właśnie w tym zawiera się magia świąt, w tym niecodziennym rozgardiaszu, w zapachu świerku, we wspólnym ubieraniu choinki.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 To chwila odpoczynku, przy kubku kawy, wypitym w końcu bez pośpiechu z kimś nam bliskim.
 

 
 
Magia świąt to radosny szczebiot dzieci, biegających bez opamiętania wokół choinki, to czułe uściski, wymieniane z najbliższymi, to refleksja o tych, którzy już nigdy nie zasiądą z nami przy wigilijnym stole. Ten moment wzruszenia, łza która toczy się po policzku przy dźwiękach kolędy.
 
 
 
 
To właśnie te chwile chcę zachować jak najdłużej w pamięci, by przypominały, że w całym tym codziennym pędzie, w który już za moment znów się rzucimy, że najważniejsi są nasi bliscy i czas z nimi spędzony.
 
 
 
 
 


środa, 24 grudnia 2014

Na ten magiczny czas...

Kochani! 
Życzę Wam chwili zadumy, ciszy która wyraża więcej niż tysiąc słów, uśmiechu który rozgrzewa w najbardziej pochmurny dzień, miłości która nadaje życiu sens. 

Radosnych Świąt Bożego Narodzenia! 




U mnie jak zwykle w biegu, miały być zdjęcia z przygotowań i ubierania choinki, niestety zabrakło czasu i tak naprawdę dopiero niedawno usiadłam w spokoju ;-)
Dlategi dzisiaj tak na szybko.
Świętujcie odpoczywajcie!



wtorek, 16 grudnia 2014

Odliczamy...


Chociaż za oknem brak najmniejszych śladów śniegu, choć słupek rtęci wskazuje kilka stopni na plusie, w powietrzu coraz mocniej czuć świąteczną atmosferę. I nie chodzi wcale o kolędy puszczane w marketach od początku listopada. Ani o atakujące z każdej strony natrętne reklamy świątecznych promocji. To raczej ta lekka nerwowość wkradająca się w nasze działania, niepokój czy zdążymy ze wszystkim. To zapach kurzu unoszący się z wyciąganych z czeluści kartonów z bombkami i łańcuchami. To mały pierniczek, podrzucony na biurko przez koleżankę z pracy. To coraz większa ilość światełek w mijanych po drodze do domu oknach.
 
 
 
 
To kolejna zapalona świeca w wieńcu adwentowym. To unoszący się w całym domu zapach pomarańczy, wanilii i przyprawy do piernika.
 
 

 
W naszym domu coraz bardziej czuć ducha świąt. Rozstawiamy na półkach dekoracje, przystrajamy goździkami kule pomarańczy i z braku prawdziwego, sypiemy wkoło sztucznym śniegiem.



 
Wieczorami, zapalamy wszystkie możliwe lampki i światełka i cieszymy się ich ciepłym blaskiem.
 

 
 
 
 Jeszcze tylko troszkę i przestaniemy gonić, przystaniemy na moment i usiądziemy razem przy świątecznym stole. I w końcu w spokoju, rodzinnie, będziemy cieszyć się magią Świąt i tymi ulotnymi chwilami, gdy czas zwalnia i wszystko znajduje swoje miejsce.
 
 


Jeszcze tylko tydzień...odliczamy...