sobota, 5 kwietnia 2014

W pogoni za zagubionym czasem...

 
 
Zagubiłam się ostatnio w czasoprzestrzeni. W moim tygodniu po sobocie zaraz pojawia się piątek. Dni pędzą jak szalone, a ja gdzieś w tym kieracie motam się między pracą, domem, rodziną, o wolnej chwili dla siebie mogąc tylko pomarzyć.
 
 
Jednak przyczyna tego kieratu tak naprawdę jest bardzo pozytywna - udało mi się ( w końcu! ) zmienić pracę, na taką o której zawsze marzyłam. Po prawie 10 latach pracy z klientem, mogę nareszcie trochę odetchnąć i zająć się spokojną robotą w biurowym zaciszu ;-)) Nie, żebym nie lubiła kontaktów z ludźmi, ale po tak długim czasie zaczynałam już chyba odczuwać syndrom wypalenia zawodowego.
 
 
Niestety, minusem jest nawał - przynajmniej na początek - nauki i obowiązków, jakie muszę ogarnąć, wcześniejsza godzina pracy i późniejsze z niej powroty. W domu nie ma mnie prawie 12 godzin a kiedy wracam padam ze zmęczenia na twarz. Sił starcza mi jeszcze ledwo na parę wieczornych chwil dla mojej córci, za to o włączeniu komputera w domu w tygodniu nawet nie myślę.
 
 
Minusem nowej pracy jest też brak dostępu do internetu - czy raczej dostęp w bardzo ograniczonym zakresie. Koniec czytania blogów w pracy, niestety ;(( dlatego też, tak rzadko teraz do wszystkich zaglądam, najczęściej przez komórkę w drodze powrotnej do domu. Na zostawianie komentarzy po prostu nie mam już czasu ani siły.
 
 
No, ale dzisiaj znalazłam w końcu chwilkę na zrobienie paru zdjęć i włączenie komputera :)) A muszę się pochwalić prezentami, które sprawił mi mąż już jakiś czas temu. Wszystko z myślą o urządzaniu naszego nowego balkonu :))
 
 
 
 
 
 
 
Dzbanuszek jak na razie rozlokował się wygodnie na półce i dzielnie towarzyszy biedronkowej dracenie - także prezentowi od męża ;)) Półeczka wprawdzie zawisła ( też niedawno ) w kąciku kuchennym z przeznaczeniem na moje książki kulinarne, ale te, póki co leżą jeszcze we wciąż nierozpakowanych po przeprowadzce kartonach ;-))
 
 
 
 
Tak prezentuje się półeczka na tle całości - docelowo chciałabym tą ścianę przemalować farbą tablicową, ale wciąż się waham, czy to aby na pewno dobry pomysł? Na lodówkę i jej rybną "dekorację" proszę nie zwracać uwagi - ta pierwsza jest do wymiany a tej drugiej póki co córka nie pozwala mi ruszyć ;-))
 
 
 
 
W filiżance już wkrótce zamierzam posiać rzeżuchę i stworzyć w niej dekorację na świąteczny stół. Oczywiście, w jakiejś wolnej chwili - wiem, ha ha, dobry żart ;-))
 
 
 
 
Do kompletu dostałam jeszcze konewkę. Ściereczki kuchenne kupiłam sobie już sama ;)
 
 
 
 
Jeszcze nie wiem, czy również posadzę w tej konewce jakieś kwiatki, czy będę używać jej zgodnie z przeznaczeniem. Z góry przepraszam, ale zdjęcia robione są w dość późnych godzinach wieczornych.
 
 
Chciałabym się już zabrać za urządzanie tego mojego balkoniku, niestety, na razie nie jest on jeszcze zrobiony i mam nadzieję, że do świąt się z tym wyrobimy. Tak w ogóle, co do świąt, to nie mam pojęcia kiedy przygotuję dom i cokolwiek na nie. Bardzo chciałabym już zabrać się za jakieś wielkanocne dekoracje, ale chyba w tym roku poprzestanę na gotowcach i to ustawionych na ostatnią chwilę. No cóż... nie narzekam, w końcu mam to na co długo czekałam, czyli wmarzoną pracę :))
 A święta, nie zając, nie uciekną - odbiję to sobie za rok :))
 
 
Pozdrawiam wszystkich wiosennie i do następnego! :))
 
 
 

4 komentarze:

  1. Grunt, że w końcu robisz to co sprawia Ci radość i przynosi satysfakcję, z czasem wszystko się unormuje. Gratuluje zmiany i podjecia się nowych wyzwań.
    Piekny jest ten zestawik od męza :)) Nad farbą tablicową pomyslałabym, bo to dobre rozwiązanie i bardzo praktyczne :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, mam nadzieję że jeszcze trochę i uspokoi się to wszystko wokół mnie ;) ale choć padam na twarz, to i tak się cieszę bardzo ze zmiany :)))
      Co do farby - kusi mnie strasznie, tylko już słyszałam opinie, że potem bardzo pył kredowy unosi się w powietrzu - a ja bez tego mam już strasznie" kurzące się" mieszkanie. Dlatego się zastanawiam, czy malować ;)

      Usuń
  2. Trzymam kciuki za prace!
    Bedzie co raz lepiej:) My ludzie tak mamy ze do wszystkiego jestesmy w stanie sie przyzwyczaic:)

    Zaskoczylas mnie z tym sasiadowaniem:))))naprawde byłyśmy sąsiadkami?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nie tak bardzo bliskimi, ale wydaje mi się że znam to osiedle w tle ;-)) przez ostatnie parę lat mieszkałam na Piątkowie w Poznaniu :))
      A za trzymanie kciuków dziękuję, pierwszy miesiąc pracy za mną i w końcu powoli wszystko wraca do normy :))

      Usuń